stycznia 23, 2020
Hit miesiąca - styczeń '20
W grudniu nie było niczego, co mogłabym opisać w tej serii, ale zaczęłam używać kosmetyku, który zdecydowanie zasługuje na to miano - dlatego pojawia się w tym miesiącu.
HEIMISH All Clean Balm.
Do balsamów myjących, a właściwie olejków myjących w formie balsamu podchodziłam bardzo sceptycznie.
Heimish rzucił mi się w oczy już ze dwa, trzy lata temu, kiedy to bardzo zachwalała go Renee, z kanału Gothamista. W sumie chciałam go spróbować, ale byłam po bardzo paskudnym doświadczeniu z balsamem myjącym z Misshy 👉(tu recenzja) i tak sobie odwlekałam w czasie.
Jednak Heimish do mnie wracał i za każdym razem, gdy gdzieś mi się mignął, ciągle miał świetne opinie. Wobec tego umieściłam go na swojej zakupowej 👉liście olejków myjących i przy najbliższej okazji go kupiłam.
Balsam znajduje się w okrągłym, plastikowym słoiczku (120 ml), który to słoiczek z kolei spakowany jest w pudełeczko z cienkiego kartonu. Sam słoiczek jest z twardego, białego plastiku. między wieczkiem a kosmetykiem jest dodatkowa pokrywka, na której spoczywa mała szpatułka, bardzo pomocna przy dozowaniu balsamu.
Po otwarciu wyczuwam świeży, cytrynowy zapach, a sam balsam wygląda jak zastygnięty olej kokosowy.
SKŁAD:
Ethylhexyl Palmitate, Cetyl Ethylhexaonate, PEG - 20 Glyceryl Triisostearate, Polyethylene, PEG - 8 Isostearate, 1,2 - Hexanediol, Butyrosperum Parkii (Shea) Butter, Tocopheryl Acetate, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Pelargonium Graveolens Flower Oil, Amyris Balsamifera Bark Oil, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil, Citrus Paradisi (Grapefruit) Peel Oil, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Fruit Oil, Boswellia Carteri Oil, Juniperus Mexicana Oil, Water, Cocos Nucifera Fruit Extract, Butylene Glycol, Citrus Aurantifolia (Lime) Fruit Extract, Citric Acid, Phoenoxyethanol, Nelumbium Speciosum Flower Extract, Freesia Extracta Extract, Rose Extract, Leontopodium Alpinum Extract, Jasminum Officinale Extract, Narcissus Pseudo - Narcissus (Daffodil) Flower Extract, Lilium Tigrinum Extract, Iris Versicolor Extract, Ethylhexylglycerin.
Jeżeli mówimy o składzie - jestem w niebie. Całe mnóstwo składników roślinnych, z czego zresztą słyną kosmetyki koreańskie. Pełno olejków. Bazowym jest oczywiście masło shea, ale mamy dodatek olejków cytrusowych - którym kosmetyk zawdzięcza swój zapach, mamy pelargonię, eukaliptus, jałowiec, lawendę, drzewo herbaciane, bergamotkę, kadzidłowiec.....A to tylko olejki. A przecież są jeszcze ekstrakty! Mój ukochany jaśmin, irys, lilia, narcyz, frezja, róża, kokos.
Po składzie Misshy to miód na moje serducho.
Co ciekawe, w składzie nie ma typowych składników aromatycznych, więc produkt swój zapach zawdzięcza tylko składnikom aktywnym.
Balsam ma za zadanie zmywać makijaż i w tej roli spisuje się fenomenalnie.
Początkowo ma dość twardą konsystencję, która jednak bardzo szybko pod wpływem ciepła dłoni zmienia się w olejek. Stosuję go standardowo, czyli najpierw masuję całą twarz, a potem spłukuję ciepłą wodą. Pod jej wpływem balsam - olejek świetnie emulguje i całkowicie zmywa się z twarzy nie pozostawiając paskudnej., tłustej powłoki. Jednocześnie nie wysusza skóry, zostawia ją miękką i delikatnie nawilżoną.
Musze przyznać, że jestem bardzo przyjemnie zaskoczona, zwłaszcza, że kosmetyk sam w sobie też nie jest szaleńczo drogi. Ja chwyciłam go za niecałe 15 $.
Można by pomyśleć, że przez swoją konsystencję jest bardzo mało wydajny, ale nic bardziej mylnego. Nie potrzeba go wiele, wystarczy pół szpatułki, by balsam spełnił swoją funkcję. Dodatkowo testowałam go do zmycia makijażu oczu, tez radził sobie bardzo dobrze i nie szczypał w oczy, więc jeżeli ktoś nie używa płynów do demakijażu, bądź się nie maluje i potrzebuje po prostu zmyć brud z twarzy - to będzie całkiem dobra opcja.
Jest to jeden z moich pewniaków, do którego wrócę z ogromną przyjemnością.
Wam również go polecam z całego serducha. A może już u Was gościł? Macie jakieś doświadczenia? Napiszcie w komentarzach.
Po samym przeczytaniu, już chcę go wypróbować. Od dawna szukam czegoś takiego
OdpowiedzUsuńja tylko żałuję, że tak późno go znalazłam :)
UsuńHeimish to dość popularna marka, nawet ja o niej słyszałam :D. Kiedyś miałam fazę na balsamy do demakijażu i nawet kupiłam sobie miniaturę clinique. Pod względem składu nie ma porównania z Twoim ulubieńcem, ale dał mi pogląd jak takie balsamy działają. Clinique nie chwycił mnie za serce, ale konsystencja już tak. Czuję się skuszona ;)
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować.
Usuń