września 07, 2018
Recenzja literatury urodowej, cz.2 - Biblia urody, Paula Begoun (+ nowa zakładka?)
Tym razem pozycja, na którą się napaliłam jak szczerbaty na suchary. Tak naprawdę nigdy jej nie widziałam w księgarniach, ale może dlatego, że jak była w obiegu, to mnie wtedy średnio interesowały zagadnienia pielęgnacyjne i w empikach szukałam raczej fantastyki.
Na jej tytuł natrafiłam, przeglądając ostatnio jakieś forum urodowe, bodajże na wizaz.pl. Została przedstawiona jako alternatywa dla książki "Skóra. Azjatycka pielęgnacja po polsku". Autorka posta zachwalała, jaka to książka jest super, rzetelna, prawdziwa i w ogóle ile można się dowiedzieć o koncernach kosmetycznych....Ale po kolei.
Autorką jest Paula Begoun, twórczyni znanej za oceanem marki pielęgnacyjnej "Paula's choice", a także współtwórczyni strony internetowej, na której ocenia kosmetyki i trzeba przyznać, ma bardzo surowe oceny. Rozkłada popularne kosmetyki na czynniki pierwsze, jednocześnie dokładnie opisując składy i wymieniając ich dobre i złe strony.
Sama książka jest dość gruba i w odróżnieniu od całej reszty, tu składa się na nią w zasadzie tylko tekst, jest parę nielicznych obrazków na końcu. I w zasadzie tyle mogę o niej powiedzieć, jeśli o pozytywy chodzi. W życiu nie czytałam książki, w której co drugie zdanie to utyskiwanie na koncerny kosmetyczne. Jakie to są one złe i niedobre, że odważają się nam wciskać kity i kiepskie kosmetyki, a my, pierdołowaci klienci się na to cały czas nabieramy i ciągle je kupujemy...Według autorki - masaże i ćwiczenia twarzy to absurd, bo twarzy nie zmienimy i nic nam to nie da. Ujędrnianie masażami? No gdzież, przecież to nie ma sensu. Maseczka z sody oczyszczonej na twarz? Ależ owszem, przecież świetnie działa. Krem pod oczy? Po co, przecież skóra pod oczami jest taka sama jak na reszcie
przypadku). Ale na całą książkę to za mało. Przebrnęłam przez nią z trudem, bo ilość jadu wylewanego na firmy kosmetyczne zwyczajnie mnie przytłoczyła.
Książka została wydana w latach dziewięćdziesiątych i tam powinna pozostać. Wiele informacji jest mocno przedawnione, od tego czasu pojawiło się sporo nowych badań, przetestowano wiele nowych
składników, konsumenci zaczęli bardziej zwracać uwagę na składy, a rynek kosmetyczny jest nasycony konkurencją, więc firmy też muszą brać to pod uwagę.
Jeżeli macie ochotę na tę książkę, szukajcie jej w antykwariatach, bo w regularnej sprzedaży już jej raczej nie dostaniecie. Cena to okolice 30-35 zł. Jednakże zaznaczam, że nie jest to coś, za czym warto przewalić pół internetu. Raczej jako ciekawostka, choć średnio potrzebna.
![]() |
Co miesiąc dwie-trzy godziny spędzam, by zrobić taką tackę sushi i nigiri. Ponoć (według tych, co próbowali, jest znacznie lepsze od tego z popularnych "suszarnii" :) |
Brak komentarzy: