sierpnia 06, 2019
Jak to jest z tymi parabenami? Parę słów o szkodliwości.
Ostatnio stanęłam przed wyborem nowego tonera. Jako, ze znam już rynek koreański, umyśliłam sobie, że tym razem zrobię kolejne podejście do kosmetyków japońskich. Mówi się, że są znacznie lepsze od koreańskich, jednak wszystkie te, które miałam do tej pory, nie zrobiły na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia, w przeciwieństwie do koreańskich, wśród których mam już swoich ulubieńców i chętnie do nich wracam. Do tego japońskie kosmetyki są chyba ciut droższe....Ale tym razem ja nie o tym.

I jakież było moje zdziwienie (które zresztą wyraziłam na stronie FB), gdy w zasadzie w 90% sprawdzanych przeze mnie tonerów (a były do wszystkie tonery dostępne na stronie yesstyle.com) składnikami konserwującymi były parabeny! Od czasu, kiedy buchnęła wieść, że parabeny są szkodliwe dla zdrowia, unikam ich, jak zarazy, do tego obie strony analizy kosmetyków pokazują te składniki, jako składniki wysokiego ryzyka.
No ale jak to, Japonia, wiodący producent kosmetyków pielęgnacyjnych, tak szeroko zachwalany, produkujący takie świetne kosmetyki, nagle do prawie wszystkich trzaska parabeny?!
Zacznijmy od początku.
Czym są parabeny?
Parabeny to mówiąc krótko konserwanty. Dzięki nim nasz kosmetyk nie pleśnieje po dwóch tygodniach od otwarcia, gdyż składniki te skutecznie chronią go przed wszelkimi grzybami powodującymi pleśnienie i bakteriami. Są bardzo przydatne i zwykle używane w kosmetykach na bazie wody.
Możecie się spotkać z takimi nazwami jak:
*methylparaben
*ethylparaben
*prophylparaben
*buthylparaben
*isoprophyl - lub isobuthylparaben
*isoprophyl - lub isobuthylparaben

Jak to jest w rzeczywistości?
Przewaliłam tonę artykułów, z których niezbicie wynika, że parabeny to obecnie jedne z najbardziej przebadanych związków.
Przewaliłam tonę artykułów, z których niezbicie wynika, że parabeny to obecnie jedne z najbardziej przebadanych związków.
Nie, nie prowadzą do raka, nie są kancerogenne.
Nie, nie są toksyczne.
Nie, nie powodują problemów z gospodarką hormonalną (przynajmniej ich część, a pozostałe u ludzi powyżej trzeciego roku życia).
Nie, nie gromadzą się w organizmie człowieka.
Wielbicieli borówki amerykańskiej może zaskoczę, pisząc, że razem tym owocem wcinacie Methylparaben, który występuje w borówce naturalnie. 😸 Zarówno methyl - , jak i ethylparaben są nieszkodliwe dla zdrowia, natomiat prophyl - i buthylparaben są dopuszczone w kosmetykach w określonym przez UE stężeniu. Nie wiem co prawda, jak to wygląda w Japonii, ale badania są międzynarodowe i USA również się do nich dostosowało, wnioskuję więc, że Japonia raczej odstawać nie będzie. Stężenie dopuszczalne to 0,14%, zakazano również tych dwóch ostatnich parabenów w kosmetykach dla dzieci poniżej trzeciego roku zycia ze względu na ewentualny wpływ na gospodarkę hormonalną.
Obu parabenów powinny też unikać osoby z wrażliwą i atopową skórą, gdyż mogą one prowadzić do podrażnień i alergii.
Parabeny o dłuższych łańcuchach typu isoprophyl - czy isobuthylparaben nie są jeszcze dokładnie przebadane i akurat tych proponowałabym unikać.
Jednak, jak widać, nie warto bać się parabenów, wystarczy tylko o nich doczytać - ja właśnie nieco zmieniłam zdanie o ich obecności w kosmetykach. BTW, to, że nie ma parabenów w kosmetykach, nie oznacza, że nie ma tam innych, równie silnych konserwantów. Inaczej nasze tonery leciałyby do kosza jeszcze zanimby dobrze zakończyły podróż z Japonii czy Korei Płd. 😼
Dla głodnych wiedzy odsyłam do:
starej dobrej wikipedii
Oczywiście jeśli pokopiecie głębiej, znajdzie się wiele innych artykułów, jednak coraz więcej stron o kosmetykach odbarwia mit o szkodliwości parabenów w kosmetyce.
A ja lecę dalej wybierać japoński toner - i tak, prawdopodobnie z jakimiś parabenami w tle. 😸
Jeśli mam produkt bez parabenów to ok, ale nie jest też tak, że od razu odrzucam kosmetyki z ich zawartością. Ale w recenzji zawsze zaznaczam ich obecność, bo wiem, że niektórzy chcą je całkowicie wyeliminować.
OdpowiedzUsuńJa byłam bardziej restrykcyjna...Ale jak widać, niepotrzebnie :)
UsuńJa po prostu unikam produktów, gdzie są wszystkie nowe parabeny. Jak jest jeden czy dwa to mnie to nie zraża :)
OdpowiedzUsuńNie dopisałam, że to 0,14% tyczy również mieszanek, więc w większych ilościach rzeczywiście powinna się zapalać czerwona lampka w głowie :)
UsuńJa z dystansem podchodzę do tych parabenow, ale bez przesady. Jak czasami są to mi to bardzo nie przeszkadza :)
OdpowiedzUsuńCzyli w sumie tak jak ja od niedawna :)
UsuńRównież staram się mieć mały dystans do tego :) Warto patrzec czy sa, ale bez przesady
OdpowiedzUsuńO to chodzi właśnie :)
UsuńSuper że wspomniałaś o tych stronach od składów. Ciężko je znaleźć samodzielnie, także dzięki za linki :). Dla mnie - osoby męczącej się ze składami, takie strony to zbawienie :D. Jeszcze bardziej się cieszę że napisałaś ten artykuł. Jak już wspomniałam nie znam się na składach i założyłam że skoro rynek zalały produkty paraben free to jest to coś szkodliwego, Wreszcie wiem że nie ma się czego bać. Także dalej edukuję się ze składami, bo takie miałam postanowienie na rok 2019 :D
OdpowiedzUsuńZ cosdna korzystam w sumie chyba od początku, jak zaczęłam używać kosmetyków koreańskich, o skin carisma kiedyś słyszałam, ale zapomniałam. Ostatnio mi przypomniano i jest tam znacznie więcej składów japońskich kosmetyków. Ale wiem, ze u nas też PiggyPeg robi takie rozkładówki - tyle, że trzeba chyba jednak trochę bastować, bo jak widać na parabenach, nie zawsze ma się to prawidłowo do rzeczywistości :)
UsuńMuszę przyznać, że z początku było mi bardzo ciężko odnaleźć się w składach kosmetycznych - co jest złe, a co jednak nie takie najgorsze. Do parabenów aktualnie podchodzę z lekkim dystansem i nie wyrzucam produktu od razu, gdy tylko go zobaczę :)
OdpowiedzUsuńNarosło sporo mitów jeśli o składy chodzi :)
UsuńKiedyś nie zwracałam uwagi na zawartość parabenów, a właściwie nie byłam też świadoma ich działania.
OdpowiedzUsuń