grudnia 26, 2018

Projekt: denko (grudzień 2018)

   
 Koniec świątecznego lenistwa, czas na małe porządki wśród kosmetyków....A dokładniej wśród zużytych kosmetyków. 😺
Owe zużycia zawierają kosmetyki pielęgnacyjne do włosów, ciała i twarzy oraz kosmetyki kolorowe. I jak zwykle są trzy lisy wyznaczające ich jakość:

😻 - bardzo dobry produkt, polecam i z chęcią do niego wrócę.
😿 - nie polubiliśmy się. Nie polecam.
😼 - nie jest zły, ale mogłoby być lepiej.
 
 
 Na początek pielęgnacja włosów (od lewej):
1. MANE'N TAIL - Deep Moisturizing Conditioner. Do włosów suchych i zniszczonych.
"Odżywka do włosów zatrzymująca w nich wilgoć. Dodatkowo dzięki mikroproteinom wzmacnia włosy i zapewnia im zdrowy i lśniący wygląd." Odżywka głównie typu emolientowego z delikatnym proteinowym nalotem, koloru błękitnego, gęsta, ładnie pachnąca...i tyle. Nie urzekła mnie, zwłaszcza za tą cenę (kosztuje koło 20 zł). Włosy są lekko odżywione i nawilżone, ale to zdecydowanie za mało, a na pewno nie nawilżyła ich na tyle, by przestały się plątać. Właśnie tego od niej oczekiwałam. W tej cenie można dostać coś lepszego. 😼
 
2. PERFECTA Botanical Synergy Olejkowy żel - detox pod prysznic Mango/Zielona Herbata.
Żel pod prysznic mający doskonale oczyszczać i nawilżać. Ubawiła mnie informacja marketingowa na butelce "Linia (...) oparta na synergicznym działaniu botanicznych składników aktywnych." Brzmi bardzo mądrze, a to po prostu "linia oparta na wzmocnionym działaniu składników roślinnych (prawdopodobnie ekstraktów". No i szczerze rzecz biorąc tych roślinnych składników jest jak na lekarstwo, do tego żel zawiera SLS, czyli jest dość silnie czyszczącym detergentem. Ale jego ogromnym plusem jest piękny, świeży zapach zielonej herbaty i mango. Wydawało by się, że przez owoc mógłby być to dość słodki zapach, ale ta słodycz jest mocno złamana bazylią, więc jest dość nieoczywiście. Ponadto żel ma mocny detergent, ale przez zawartość olejku arganowego jego wysuszające działanie jest zniwelowane, przynajmniej ja nic takiego nie wyczułam (a z reguły po tego typu żelach muszę ratować się balsamami). 😻
 
3. SCHWARZKOPF  Nature Box Conditioner (z olejkiem morelowym).  
 
4. GARNIER FRUCTIS Papaya Hair Food Mask (regenerująca maska do włosów zniszczonych).
 W zasadzie lubię kosmetyki Garniera do włosów, a z tej serii maska bananowa jest moim Must Have. Ale ta niekoniecznie. W sensie jest bardzo dobra, ma świetny skład, ładnie pachnie papają, jednak jeżeli chodzi o regenerację, maska bananowa po prostu radzi sobie dużo lepiej. Ale jeżeli jest ona za ciężka dla Was i lubicie zapach maślanych ciasteczek, sięgnijcie maskę z papai. Myślę, że się nie zawiedziecie. 😼
 
5. KALLOS Maski do włosów (Jasmine, Aloe, Color)
Tanie i całkiem dobre na początek lub na małe uszkodzenia włosów.
Jasmine została kupiona ze względu na zapach jaśminu, który dość długo utrzymuje się na włosach. Poczatkowo mi się podobał, potem coraz bardziej do głosu dochodził sztuczny ton zapachu (zwłaszcza, że mam prawdziwy jaśmin, który kwitł akurat wtedy na parapecie). Jest to maska proteinowa do włosów suchych. Nie robiła szału z włosami, ale kupiłam ją ze względu na zapach, więc nie oczekiwałam wiele więcej. 
Aloe  miała bardziej nawilżać i nabłyszczać włosy. Tu już maska miała nieco wiecej, bo rzeczywiście kupiona była dla nawilżania włosów i ich wygładzenia. niestety, nie do końca się sprawdziła. 
Color - jako jedyna z tych nie zawierała silikonów i miała być do metody OMO, jednak zrezygnowałam z tej metody w trakcie zużywania maski. Maska po prostu była, bo była. 😼 
 
Czas na pielęgnację ciała i twarzy:
1. ECOLAB Toner do cery dojrzałej. 
Toner zawierający 95% składników pochodzenia organicznego, jest to jeden z tych naturalnych kosmetyków. Skład jest dość krótki i przyjazny, na bazie wody morskiej. Ma bardzo przyjemny kwiatowy zapach, dzięki kwasowi hialuronowemu nawilża i jest bardzo przyjemny w używaniu. I gdybym nie była fanką koreańskich, nieco gęstszych tonerów, Ecolab pewnie byłby u mnie znacznie częściej w użyciu. 😻
 
2. BENTON SnailBee High Content Skin
Toner nawilżający, z bardzo przyjaznym skórze składem, naturalnymi składnikami i dość krótkim terminem zużycia. Jego zadaniem jest nawilżenie skóry, ale też pewne działanie przeciwzmarszczkowe. Słysząc legendy o Bentonie i całkiem miło wspominając esencję (choć druga buteleczka już mi się dłużyła mocno) naprawdę liczyłam  na wiele zwłaszcza w kwestii nawilżenia. Przeliczyłam się. Uważam, że toner nie jest wart tych ochów i achów, ponadto jest ciut za drogi. Dlatego mam do niego dość ambiwalentne uczucia. 😼 
 
3. MIZON Apple Smothie Peeling Gel 
 
4. LIOELE Water drop Sleeping Pack
Dostałam go kiedyś w jakimś boxie, teraz Lioele zmieniło nieco layout, więc to opakowanie wygląda nieco inaczej. Jest to maska całonocna mająca mocno nawilżać skórę. Ma błękitny kolor, przyjemny świeży, morski zapach i dość ciekawą konsystencję. W zasadzie jest bardziej żelem niż kremem, a po rozsmarowaniu zamienia się wręcz w warstwę wody. Jako krem na dzień byłaby cudowna, nie wiem nawet, czy nie pobiłaby mojego ulubionego Zymogenu. Jednak na noc...no nie. nie zapewnia takiego nawilżenia, jakiego można by się spodziewać po maskach. Wobec tego zamiast wybitności pozostaje przeciętność....Ale jeśli szukacie lekkiego, nawilżającego kremu na dzień -  to jak najbardziej polecam. 😼
 
5.  IAC - LABO Ryżowe maski w płachcie (10 sheets)
Bardzo dobrze oczyszczające maski w płachcie, pozostawiające twarz czyściutką, rozjaśnioną i rozświetloną. Niestety dość ciężko w ich dostępnością.  😻
 
6. SECRET KEY Starting Treatment Essential Mask Sheet.
Maska z filtratami z Galactomyces, uzupełniająca Starting Treatment Essence, mająca za zadanie rozświetlić i nawilżyć twarz. Nie polubiliśmy się. Po jej użyciu jakoś nie zauważyłam widocznych zmian, oprócz tych negatywnych, czyli nieproszonych gości. 😿
 
7. SKINFOOD Watery Berry Gel Cream.
Jego recenzja znajduje się pod tym linkiem.  😼
 
8. SANA NAMERAKA Honpo Wrinkle Lotion.
 
9. TONY MOLY Tomatox Magic Massage Pack.
Do tego peelingu mam słabość. Towarzyszy mi w zasadzie od samego początku mojej koreańskiej manii kosmetycznej i w zasadzie był jednym z pierwszych kosmetyków, które kupiłam. Oczywiście nie ten egzemplarz 😸, ale ten tu jest już kolejnym opakowaniem. W zasadzie uważam TM za firmę, która ma kiepskie kosmetyki i piękne opakowania, a ten tu kosmetyk jest wyjątkiem. Jest to peeling enzymatyczny (teoretycznie nazwany maską), o świeżym, owocowym zapachu, gęstej konsystencji maski z glinką, w sympatycznym opakowaniu pomidorkowym. Maska - peeling świetnie oczyszcza buzię i w widoczny sposób ją rozjaśnia, nigdy nie miałam po niej problemów z jakimiś pryszczami czy czymś w tym stylu.  Mimo tego, że po nałożeniu i wmasowaniu jej skóra lekko szczypie, po zmyciu nigdy nie była czerwona czy podrażniona. Uwielbiam ten peeling. 😻
 
10. NOYL Intensive Care Essence.
Prawdopodobnie składa się głównie z kwasu hialuronowego, niestety informacje są tylko po japońsku, a w niejapońskojęzycznej części internetu nie mogłam nic o niej znaleźć. Jednak sama esencja służyła mi bardzo dobrze, świetnie nawilżała buzię i żałuję, że się skończyła. Jeśli na nią gdzieś traficie - bierzcie bez zastanowienia. 😻

11. INNISFREE Apple Seed Lip & Eye Makeup Remover.
Recenzja 😻

Czas na kosmetyki makijażowe, bo w końcu i takie się trafiły. 

1. SANA Pore Putty BB Cream.
Nie mam szczęścia do kremów BB, co ten niestety potwierdza. ma tylko jeden odcień, jednak to w niczym nie przeszkadza, bo dobrze dopasowuje się do skóry. Jednak jak na krem BB jest bardzo ciężki, praktycznie w ogóle nie chciał się stopić ze skórą, a po jakimś czasie paskudnie się ścierał. I ciastkował pod wieloma pudrami. Nie, nie i jeszcze raz nie. 😿

2. GOLDEN ROSE Total Cover Foundation nr 05
Miłość od pierwszego użycia. Świetnie kryjący, długo się trzyma, za szybko się nie wyświeca. Dla mojej mieszanej skóry po wielu niewypałach podkładowych ten podkład jest jak skarb. I nie jest drogi. 😻

3. MAKEUP REVOLUTION Conceal & Define Concealer nr C2.
trochę ścieżek wydreptałam, zanim udało mi się w końcu go zdobyć, ale warto było. Ładnie kryje cienie, nie wysusza skóry pod oczami, całkiem ładnie wygląda, nie ściera się, nie wchodzi w zmarszczki, ani linie mimiczne. Za jego cenę jest to korektor idealny. 😻

4. THE SAEM Tone up Sun Cream SPF 50+ PA +++
Pod makijaż zdecydowanie się nie nadaje, bo jest dość ciężki, poza tym bieli skórę, więc na twarzy może wyglądać dość upiornie. Jednak stosowany na ramiona i przedramiona spełniał swoją funkcję świetnie i bardzo długo chronił skórę przez opalenizną.  Ma lekki, owocowy zapach, zupełnie inny od paskudnie chemicznych europejskich kremów z filtrem i nie jest drogi. 😻

5. INNISFREE Perfect UV protection Essence SPF 50 + PA +++
Krem z filtrem o lekko żółtym zabarwieniu i cytrusowym zapachu. Bardzo lekki, nadaje się pod makijaż, ale nadaje bardzo dużo błysku. Dlatego miałam z nim problem, bo w lato raczej omijałam podkłady, z kolei kremy BB same w sobie często nadają błysk, więc w połączeniu z tym kremem było po prostu za dużo. Do tego nie do końca sprawdzał się jako krem przeciwsłoneczny, trochę szybciej tracił swoje właściwości od poprzednika. 😼

6. VDL Lumilayer Primer.
Nie lubię zbyt matowj cery, a niestety czasem podkłady kryjące z matującymi pudrami dają u mnie efekt papieru. Żeby temu przeciwdziałać, używam bazy rozświetlającej. Ta świetnie wpisuje się w modę na strobbing, nadaje skórze piękny, perłowy błysk i lekko rozświetla podkład z pudrem, nadając matowym kosmetykom satynowy połysk. Do tego jest lekka, nie zawiera silikonów, bardziej w odczuciu przypomina lekki krem. Opakowanie jest szklane z pompką, która działa do samego końca. Podkład i fluid bardzo dobrze się trzymają. Raczej nie przedłuża znacząco ich trwałości, ale też mi głównie chodziło o rozświetlenie, a tu działa genialnie. 😻

 Ech, patrząc po ilości, powinnam jednak zrobić częściowe denko w listopadzie....Ale wtedy wydawało mi się, że jest zbyt mało kosmetyków. A co Wy o tym sądzicie?
Mieliście któryś z wymienionych kosmetyków? Jak się sprawdzał?


Brak komentarzy: