września 20, 2019
Zielony ratunek dla cery? Dr. Jart - Cicapair Derma Green Solution Cream
Jakiś czas temu dr. Jart był na ustach większości jutuberek z kanałów urodowych. Zachwycały się jego działaniem, które polegało na wyrównaniu kolorytu skóry, niwelowaniu niedoskonałości, leczeniu jej, do tego ma dość wysoki filtr przeciwsłoneczny.
Przez ten boom ja również postanowiłam stać się właścicielką kosmetyku.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy chciałam kupić krem Cicapair Tiger Grass Color Correction....Dostępny wcześniej krem nagle z dnia na dzień został wykupiony z każdego sklepu online, w którym robię zakupy. Mało tego, nawet Sephora zwykle mająca go w swojej ofercie (zresztą między innymi przez to u nas stał się tak popularny), nagle świeciła pustkami.
Koniec końców postawiłam na jego mniej popularnego brata - Cicapair Derma Green Solution Cream. Jak się sprawdził?...
Zacznę może od opisu producenckiego i dla kogo krem jest przeznaczony. Według informacji - przeznaczony jest dla skóry zniszczonej, z problemami, z przebarwieniami oraz wrażliwej. Zawartość wąkrotki azjatyckiej ma za zadanie wspomóc w odbudowie skóry, pozbyciu się uszkodzeń skórnych i rozjaśnieniu jej. zawiera również filtr przeciwsłoneczny.
Krem dociera w tubce - zdaje się, że obecnie jest plastikowa. Ja mam jeszcze starszą, metalową wersję z łopatką, która jest pomocna przy rolowaniu tubki. Pojemność to standard - 50 ml.
Krem jest gęsty, koloru seledynu i ma dość mocny, ziołowy zapach, często spotykany w kosmetykach z wąkrotką (pamiętam, że moje Purito pachniało podobnie. Jeśli chcecie poczytać recenzję, jest 👉 tu).
SKŁAD: water, propanediol, Centella Asiatica Leaf Water, butylene glycol, caprylic/capric triglyceride, panthenol, diisostearyl malate, polyglyceryl-3 methylglucose distearate, Butylospermum Parkii Butter, Glyceryl Stearate, niacinamide, Macadamia Ternifolia Seed Oil, cetearyl alcohol, hydrogenated poly( C6 - C14 olefin), hydrogenated polydecene, hydrogenated polyisobutene, 1,2 - hexanediol, PEG - 8, PEG - 100 stearate, polyacrylate - 13, Palmitic Acid, tocopheryl acetate, beeswax, glycerine, stearic acid, phenoxyethanol, polyisobutene, asiaticoside, carbomer, thrometamine, madecassic acid, asiatic acid, spirulina platensis powder, alcohol, polysorbate 20, ethylhexylglycerin, lavandula angustifolia oil, sorbitan isostearate, adenosine, ceramide NP, Citrus grandis peel oil, hydrogenated lecithin, disodium EDTA, rosmarinus Officinalis leaf Oil, Anthemis Nobilis Flower Oil, sodium hyaluronate, Centella Asiatica extract, Theobroma Cacao extract, dextrin, Houttuynia cordata extract, Aniba Rosodora Wood Oil, Centella Asiatica Meristem Cell Coulture, madecassoside, citric acid, Achillea Millefolium extract, Artemisia Absinthium extract, Arnica Montana flower extract, Gentiana Lutea root extract, sucrose laurate, sodium glycerophosphate, Selaginella lapidophylla extract, potassium magnessium aspartate, lysolecithin, magnesium gluconate, calcium gluconate, potassium sorbate, sodium ascorbyl phosphate, sodium benzoate, xanthan gum.
Skład dość długi. Zawiera w sobie parę ciekawych ekstraktów roślinnych, ma też w sobie trochę olejów mających właściwości zmiękczające czy antyseptyczne. Ale posiada też parę składników - na przykład wosk pszczeli czy kwas palmitynowy - które mogą być przyczyną potencjalnych, nieproszonych gości.
Czy jestem z niego zadowolona? Szczerze rzecz biorąc - średnio. Teoretycznie jest to krem na dzień, zawierający naturalny filtr przeciwsłoneczny pozyskany z roślin, a jest nim spirulina. Jednak dla mojej mieszanej cery jest on po prostu za ciężki. Mam wrażenie, że wchłania się dość długo a podkłady na nim niestety mi się ważą (do tej pory myślałam, że to wina podkładu, jednak wypróbowana ostatnio próbka kremu z Misshy, który mnie zachwycił, uświadomiła mi, że jednak to nie one są winowajcą). Nie zauważyłam jakiejś zbytniej zmiany na twarzy, zaczerwienienia, do których skłonna jest moja cera (taki urok rudzielców) nie bardzo chcą znikać, a były już kremy, które to opanowywały.
Trochę jest mi szkoda, bo krem ma piękny zapach i pamiętam, ze na samym początku byłam nim zachwycona i teraz, po krótkiej przerwie na rzecz testowania kremów z sampli jego zapach nadal mnie zachwyca, a rozsmarowany na ręku wchłania się niemal natychmiastowo. Chyba przerzucę go na nocną kurację, może lepiej mu to zrobi. Wydaje mi się, że gdybym miała go polecić, to albo skórom suchym, wrażliwym i normalnym, albo mieszanym, ale bez zbytniej, dodatkowej pielęgnacji.
Co Wy sądzicie o tym kremie? A może udało wam się porównać ten i jego słynniejszego, tygrysiego brata? Dajcie znać w komentarzach.
Ja bym go od początku stosowała na noc, pod makijaż wybieram raczej ultra lekkie nawilżacze. Ciekawa jestem czy na noc będzie lepiej ;)
OdpowiedzUsuńLiczę na to. Jeszcze kończę na razie te sample koreańskie
UsuńUuu, byłam bardzo zainteresowana tym kremem, właśnie przez przywołane jutuberki, ale zniechęciłaś mnie. Bo na cholerę mi na noc krem z filtrem? A na dzień nie bardzo się sprawdzi, nie przepadam za ciężkimi kremami na dzień. I to ważenie się podkładu... Lipa :/ niby fajnie wyrównuje koloryt skóry, ale w sumie te funkcję spełniają też kremy BB (i filtry też przecież mają). Przez chwilę pomyślałam, że może na wakacje byłby okej, ale znowu ciężka formuła nie idzie w parze z latem...
OdpowiedzUsuńWiesz co, ale one z reguły mówią o bracie tego, co recenzowałam - tamten ma nazwę Tiger Grass Color Correcting coś tam, więc może tamten lepiej trochę by się sprawdzał?....Ciężko powiedzieć.
Usuńwiele różnych opinii już o nim słyszałam
OdpowiedzUsuńCiekawił mnie on, ale pewnie też byłby za ciężki...
OdpowiedzUsuńWłaśnie to mnie zastanawia, bo może to kwestia dodatkowej pielęgnacji. Ewelina z Secret Addiction wysławia się o nim bardzo pozytywnie, i w zasadzie ostatnio pisała, że ten krem pretenduje do miana jej ulubieńców, a też ma mieszaną cenę. Wobec tego póki się nie wypróbuje samemu.... :)
Usuńto zdecydowanie nie dla mnie
OdpowiedzUsuńnigdy nie stosowałam takich kosmetyków
OdpowiedzUsuń