października 20, 2018

#noMakeNoLife - japoński beauty box- edycja październik '18

   W tym miesiącu Poczta Polska sprawiła mi paskudną niespodziankę (nie po raz pierwszy zresztą) i mało brakowało, a box wróciłby do nadawcy. Na szczęście w porę udało mi się go odzyskać, tym samym dzielę się z Wami tym, co było w środku :)
   O samej idei japońskiego Boxa pisałam już w poprzednim poście przy okazji wrześniowej edycji, więc jeżeli jesteście ciekawi co i jak - odsyłam Was do tego posta właśnie. Przy okazji - nie zapominajcie, że korzystając z linku pierwsze pudełko macie 5$ taniej 😉 (http://fbuy.me/j_dUR)

   Czas na otwarcie pudełka. Pierwsze co dostajemy to książeczka, w której opisane są kosmetyki
i akcesoria dostępne w danej edycji. Co ważne, opisy są w języku angielskim, co znacznie ułatwia zrozumienie. 😁

   Pod książeczką już mamy swoje dobra. Na pierwszy ogień idzie pomadka firmy WITCH'S POUCH o przepięknym winno-bordowym kolorze. Na ustach nie jest już tak intensywna, kolor wydaje się bardziej krwisto-czerwony. Z jednej strony szkoda, z drugiej mi akurat bardzo pasuje do mojego typu urody. Pomadka jest kremowa, miękka, ma błyszczące wykończenie. Na pewno nie należy do tych zastygających i bardzo trwałych, ale mimo wszystko wygodnie się nosi i polubiłam ją.
  Kolejnym kosmetykiem, który mocno mnie ucieszył, jest esencja z firmy NOYL - Intensive beauty essence. Esencja składająca się przede wszystkim z kwasu hialuronowego. Esencja jest w granatowej butelce z pipetą, jednak co mnie zaskoczyło trochę, to fakt, że butelka jest plastikowa. Chyba nigdy nie miałam jeszcze esencji w takiej butelce, jeżeli był plastik, to solidny i porządny. Muszę przyznać, że niezbyt mi się to podoba, ale liczę na to, że kosmetyk wynagrodzi mi to pierwsze wrażenie. Na razie
czeka na swoją kolej do testów.
 Trzecim kosmetykiem, jest coś, co znajdowało się w każdym boxie od początku, jak zerknęłam na poprzednie edycje - czyli maska w płachcie. Tym razem jest to pojedyncza płachta z firmy KYONSHI - Zombie face mask. Maska odżywczo-nawilżająca, czyli w  sumie nic nowego. Ciekawostką jest fakt, że ponoć ma świecić w ciemnościach. W sumie to trochę taki gadżet, ale ja lubię maski w  płachcie, więc kolejna do kolekcji absolutnie mi nie przeszkadza. 
    Jeżeli chodzi o kosmetyki, to tym razem już koniec, bo następne w kolejce to akcesoria, a dokładniej pudełko gąbeczek do makijażu w kształcie serduszek w kolorze białym i różowym.
Nie wiem ile ich tam jest, bo nie liczyłam, ale wydaje mi się, że coś w okolicach dziesięciu. Gąbeczki są małe, miękkie, i świetnie nadają się do nakładania korektora pod oczy. Dodatkowo każda z nich jest przedzielona na pół, mając tylko małe złączenie, co pozwala na łatwe odseparowanie połówek od siebie. Ich kształt pozwala na precyzyjną aplikację.
  Ostatnią rzeczą, która chyba mnie najmniej cieszy, ale wiem, że jest dość popularna w japońskiej branży celebrytek yt świata beauty - są to sztuczne tatuaże z serii Pokemon.
Dokładniej mamy całe mnóstwo małych Pikachu i pokeball do naklejenia na dowolną część ciała. W niektórych pudełkach zamiast tatuaży były naklejki na paznokcie, ale też z serii Pokemon. 
Może to kwestia tego, że Japonki lubią takie kawaii rzeczy niezależnie od wieku, ja jednak chyba z tego wyrosłam i naklejki podaruję pewnie którejś z moich siostrzenic. 
   Tak właśnie przedstawia się edycja październikowa. Czy jestem zadowolona? W zasadzie tak, pomadka i esencja to ciekawe kosmetyki do wypróbowania, gąbeczki zawsze się przydadzą, tak jak i maska. Najmniej potrzebne są mi tatuaże. 
  Z niecierpliwością czekam już na listopadową edycję. 

A Wam jak się podoba pudełko w wersji październikowej?
  

Brak komentarzy: