czerwca 17, 2018

Dwa demakijażowe oleje

         Od paru lat stosuję dwuetapowe oczyszczanie cery i twierdzę, że nie ma nic lepszego na koniec dnia. To pierwszy etap, kiedy moja cera zaczyna czuć się świeżo i pozbywa się nadmiaru kosmetyków i brudu, a nie wyobrażam sobie tego kroku bez dobrego olejku do demakijażu. 

Dziś trafiają do recenzji dwa z nich.
Pierwszym z nich będzie olejek z japońskiej firmy 
Cleansing oil

DHC - New Mild Touch Cleansing Oil

Najbardziej oczywistym i popularnym (i chyba jednym z flagowych produktów) jest żółty olejek czyszczący, zawierający w swoim składzie m. in. rozmaryn i oliwę z oliwek. Ja zdecydowałam się na coś innego: olejek, który w swoim składzie ma m.in. olejek lawendowy i olejek z moringi.

  Jest to olejek oczyszczający twarz z brudu i makijażu. Stosowany jest standardowo, czyli wmasowany w twarz a następne spłukany letnią wodą, pod której wpływem zamienia się w mleczną emulsję. Nie ma problemu z jego spłukiwaniem, twarz pozostaje miękka, czysta. Olejek nie podrażnia skóry i mimo tego, że moja cera jest skłonna do zapychania się (mieszana, rozszerzone pory), absolutnie nie robi jej żadnego kuku. Pięknie pachnie lawendą, co ma działanie uspokajające i odprężające  - zresztą w aromaterapii zapach lawendowy polecany jest osobom, które mają problemy z zaśnięciem.
Kosmetyk jest opakowany w różową, całkiem sympatyczną buteleczkę z delikatnym ażurowo-białym ozdobnikiem. Buteleczka wyposażona jest w pompkę, działającą bezproblemowo, do tego, mimo różowego koloru jest trochę prześwitująca, przez co widać ile kosmetyku jeszcze zostało. Pojemność to  70 lub 100 ml - moja akurat jest mniejsza. Jest bardzo wydajny. 

Skład: cetyl ethylhexanoate, ethylhexyl palmitate, polyglyceryl-10 dioleate, water/aqua/eau, isononyl isononanoate, polyglyceryl-2 sesquicaprylate, glyceryl behenate/eicosadioate, dextrin palmitate/ethylhexanoate, phytosteryl/octyldodecyl lauroyl glutamate, phenoxyethanol, sodium dilauramidoglutamide lysine, moringa pterygosperma seed oil, caprylic/capric triglyceride, lavandula angustifolia (lavender) oil, tocopherol, dequalinium chloride, epigallocatechin gallate, linalool.
  

Kolejnym olejkiem jest cudownie herbaciany

WELCOS KWAILNARA  - Spring Leaves of Green Tea Deep Cleansing Oil 

Miłość do firmy zaczęła się od cudownych maseczek, które są dość ciężko dostępne. Czasem dostępne są w TK Maxxx w pięciopaku, więc jeśli macie szansę - bierzcie je w ciemno.
Sam olejek dostałam w prezencie, był dla mnie totalną nowością.
Cudownie pachnie zieloną herbatą, odświeża, zmywa, zmienia się w emulsję pod wpływem wody.
Opakowany jest w zielone, kartonowe pudełeczko z informacjami po koreańsku i angielsku. Sama buteleczka jest przezroczysta, ale jednoczenie ma zielony kolor i pojemność 170 ml.

 Skład - na zdjęciu poniżej.
 Tutaj przyznaję uczciwie, że DHC składowo nieco wygrywa, bo dopiero po dostawie doczytałam, że w składzie jest olej mineralny. No ale żeby być sprawiedliwym jest nieco więcej ekstraktów roślinnych: olej z orzechów macadamia, ekstrakt z portulaki, ekstrakt z herbaty chińskiej i ekstrakt z liści czarnej borówki.
Samo oczyszczanie nim twarzy to bardzo relaksujące doznanie ze względu na miękkość, łatwość rozprowadzania i ten niesamowicie odświeżający, a jednocześnie uspokajający zapach zielonej herbaty.
Miodzio!

Oczywiście kocham obydwa olejki i całkowicie je polecam.
  A Wy używacie olejków myjących w pielęgnacji?

Brak komentarzy: