marca 01, 2020

Czy europejski płyn do demakijażu się różni od koreańskiego? Nivea vs. The Face Shop

    Makijaż noszę bardzo często. Jestem osobą, która raczej nie potrafi wyjść do pracy bez chociażby poprawienia okolic oka tuszem do rzęs i kredką do brwi, w związku z czym wieczorami trzeba się tego pozbyć. Co prawda używam olejków do demakijażu całej twarzy, jednakże nie potrafię się przekonać do takiego zmywania okolic oczu, która ma znacznie delikatniejsza skórę, w tym przypadku zawsze używam płynów do demakijażu, specjalnie przeznaczonych do tego obszaru. 
   Zawsze miałam mały problem używając naszych drogeryjnych płynów, bo zwykle te tańsze powodowały szczypanie, a dwufazówki pozostawiały paskudny, tłusty film, a oko wydawało się zamglone. Pewnego pięknego dnia robiąc zamówienie kosmetyków koreańskich i japońskich, wrzuciłam do koszyka Kiss me Heroine Remover z japońskiej firmy Isehan. Pamiętam moje totalne zaskoczenie przy pierwszym użyciu: niby dwufazówka, ale konia z rzędem temu, kto wyczuł tam olej. Makijaż oka zmyty bez żadnego tarcia i to w trybie niecałej minuty. Lekki, przyjemny....I szkoda, ze teraz mogę go znaleźć tylko na Amazonie, jeśli o międzynarodowe duże sklepy online chodzi. 😿
  A jakiś czas temu zdarzyło się tak, że na stanie u mnie zagościł jednocześnie i koreański i europejski płyn do demakijażu.
Dlatego postanowiłam dziś zrobić małe porównanie.



   Pierwszym z nich jest NIVEA właśnie, a dokładniej Pielęgnujący Dwufazowy Płyn do Demakijażu Oczu - wersja dla skóry wrażliwej
Przezroczysta buteleczka z miękkiego plastiku o pojemności 125 ml, skrywa płyn wyraźnie dzielący się na dwie fazy: wodną w kolorze różowym i bardziej oleistą, całkowicie bezbarwną. Aby wydobyć z kosmetyku właściwości zmywająco - pielęgnacyjne, oczywiście trzeba nim solidnie potrząsnąć do wymieszania obu faz. Według producenta płyn nadaje się do skóry wrażliwej, również dla osób noszących szkła kontaktowe, usuwa nawet najbardziej wodoodporny makijaż, pielęgnuje rzęsy i wrażliwe okolice oczu.
SKŁAD: Aqua (woda), Isododecane (emolient), Isopropyl Palmitate (emolient), Dimethicone (silikon), Phenoxyethanol (konserwant), Sodium Chloride (zagęstnik), Trisodium EDTA (konserwant), Caprylyl/Capryl Glucoside (naturalny detergent), Benzethonium Chloride (konserwant), Sodium Ascorbyl Phosphate (antyoksydant), Citric Acid (regulator pH), Sodium Hydroxide (regulator pH), Cl 16035 (barwnik). 

Płyn ma bardzo delikatny zapach, który w zasadzie nijak nie przeszkadza w użyciu i jest raczej wynikiem użytych składników czyszcząco - konserwujących niż związków zapachowych jako takich, bo w składzie ich nie widać. Jeżeli jest coś, co właściwie z chęcią bym wywaliła ze składu - jest to Czerwień Allura czyli Cl 16035. Jest to składnik całkowicie zbędny, w zasadzie dodany tylko dla wizualnej przyjemności, jednak żadnych innych funkcji w kosmetyku raczej nie ma. Co więcej w badaniach udowodniono jego szkodliwość w związku m.in z alergiami dróg oddechowych, a w niektórych krajach w ogóle jest zakazany jako dodatek. Zapewne ten ułamek procenta objętości w  składzie jaki jest tutaj nie stanowi zagrożenia - ale nadal nie widzę powodu, by barwnik miałby tu być. 
Ze zmyciem makijażu radzi sobie świetnie, nie ma problemu ze zwykłym tuszem, ale i wodoodporny pod jego wpływem znika, bez większego tarcia. Zostawia delikatnie tłustą warstewkę na skórze, ale nie jest ona zbytnio męcząca, raczej też nie zdarzyło mi się zamgławione oko. 
Cena to ok 10-15 zł (zależnie od promocji) w drogeriach Rossmann. 

Jego oponentem jest THE FACE SHOP Rice Water Bright. Makeup Remover for Eye & Lip. 
Butelka ma mleczny kolor, ale również jest na tyle przezroczysta, że widać stopień zużycia. Plastik jednak jest zdecydowanie grubszy, nie da się opakowania ścisnąć tak, jak poprzednika, no a pojemność jest o 5 ml mniejsza, co właściwie nie ma większego znaczenia. Płyn również dzieli się na wyraźne dwie fazy, jedna półprzezroczysta, mleczna, druga całkiem biała, ale ten remover nie jest przeznaczony do demakijażu wodoodpornych kosmetyków, przynajmniej nigdzie na opakowaniu nie ma takiej informacji. Za to jest informacja, że ten płyn delikatnie usuwa makijaż z oczu i ust, pozostawiając nawilżoną skórę.
SKŁAD: Water (woda), Cyclopentasiloxane (silikon, emolient), Cyclohexasiloxane (silikon, emolient), Mineral Oil (parafina, emolient), Panthenol (nawilżacz), Butylene Glycol (nawilżacz), Oryza Sativa Extract (wyciąg z ryżu siewnego), Phaseolus Radiatus Seed Extract (wyciąg z nasion fasoli złotej/mung), Betula Platyphylla Japonica Bark Extract (wyciąg z kory brzozy szerokolistnej), Rumex Crispus Root Extract (wyciąg z korzeni szczawiu kędzierzawego), 1,2 - Hexanediol (konserwant), Alcohol Denat. (rozpuszczalnik), Hydrogenathed Lecithin (emulgator), Peg-40 Hydrogenathed Castor Oil (emulgator), PPG-26 -Buteth-26 (emolient), Allantoin (środek łagodzący i antyalergen), Dipotassium Glycyrrhizate (środek łagodzący i antyalergen), Cellulose Gum (składnik lepkości), Oryza Sativa Bran Oil (olej z otrąb ryżowych), Limnanthes Alba Seed Oil (olej z nasion rzeżuchy łąkowej), Moringa Oleifera Seed Oil (olej z nasion moringi olejodajnej), Saponaria Ofiicinalis Leaf Extract (wyciąg z liści mydlnicy lekarskiej), Phenoxyethanol (konserwant), Parfum (zapach). 
Skład zdecydowanie dłuższy niż poprzednika, ale czy lepszy? Minusem dla mnie jest zawartość parafiny, której staram się unikać w kosmetykach - mimo, że jest emolientem i sprzyja zatrzymywaniu wilgoci na twarzy. U mnie jednak działa bardzo krótko, a potem wzmaga się uczucie suchości, więc zwykle nie działa. Minusem może też być zawartość alkoholu, jednakże weźcie pod uwagę fakt zawartości olejów w kosmetyku. Bez alkoholu nie było by możliwości ich rozpuszczenia i kosmetyk byłby po prostu mocno oleisty, a na tym raczej by mi nie zależało. Jednocześnie zawartość olejków świetnie pielęgnuje skórę i pomaga też w zmywaniu kosmetyków. Na pewno skład ma ogromną przewagę biorąc pod uwagę wyciągi roślinne, Nivea nie posiada ani jednego. Za to w przypadku osób z wrażliwą okolicą oka minusem będzie zawartość składników zapachowych. 
W działaniu przy zmywaniu makijażu zwykłego nie ustępuje w niczym przeciwnikowi, nawet powiedziałabym, że radzi sobie lepiej i szybciej. Nie zostawia też tłustej warstewki, ale czuć nawilżenie. Przy makijażu wodoodpornym trzeba trochę odczekać, ale mimo wszystko i tak sobie z nim radzi, co jest raczej zaskakujące, bo jak napisałam wyżej - nie jest przeznaczony do tego typu demakijażu. Dla mnie zapach jest plusem, bo ja lubię po prostu pachnące kosmetyki pielęgnacyjne. Ma delikatny, odświeżający zapach ryżu i bawełny - bardzo charakterystyczny dla całej serii Rice Water Bright. 
Cena: od 7,60 $ do 9, 59 $

Podsumowując:
Oba płyny do demakijażu spełniają swoją rolę. Każdy z nich ma swoje plusy i minusy i w tym momencie ciężko byłoby mi określić, który jest lepszy. Nivea jest tańsza, zmywa dwa rodzaje makijażu bez problemu, ale ma dość krótki, chemiczny skład, no i ten barwnik.... Z kolei TFS jest ciut droższy, za to ładniej pachnie i w moim odczuciu skład ma ciekawszy, mimo parafiny i alkoholu. Uważam, że reszta składników doskonale je równoważy. Oba  zasługują na to, by choć raz mieć je w swojej kosmetyczce. 
A Wy co o tym sądzicie? Mieliście już któryś z nich?
  

6 komentarzy:

  1. Tak, niebieski Nivea, ale mnie też nie przekonuje ten alkohol z parafiną w składzie, co z tego, że skład Azjatyka jest dłuższy jak robi to samo co nasz Europejczyk. Zdecydowanie wybieram ten z krótszym składem, nie ma sensu ładować sobie tablicy chemicznej na twarz, no i zero waste w tym przypadku jest na korzyść naszego�� pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie Nivea całkiem dobrze się sprawdza, mam już drugie opakowanie, drugiego niestety nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za dwufazówkami.. Nie robię makijażu wodoodpronego więc micele mi spokojnie wystarczają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie jakoś jestem anty do miceli nastawiona :D

      Usuń