kwietnia 15, 2017

[INNISFREE] Tangerine vita C skin - recenzja

      Czy są kosmetyki, dzięki którym można poczuć wiosenne ciepło na twarzy? Okazuje się, ze tak i dziś opowiem Wam o jednym z nich. 

     INNISFREE jest firmą, która wryła się jakoś w moją świadomość. Bardzo lubię kosmetyki od nich, a jako, że do tej pory wszystkie mi się sprawdziły, to w mojej świadomości utrwalił się obraz firmy idealnej. 
   Dlatego, widząc opis serii Tangerine, gdzie wspomniano o mandarynkowym zapachu, oraz o zawartości witaminy C, postanowiłam wypróbować podstawowy kosmetyk, czyli toner. 

   Przyznaję, że byłam przede wszystkim ciekawa zapachu. Moim zdaniem ciężko o dobry, pomarańczowy lub mandarynkowy zapach w kosmetyku, którego cena nie przekracza 60 zł. Zwykle spotykałam się z dość sztucznym aromatem.

A jak to wygląda w Innisfree?
Według informacji, toner jest "stworzony z wyciśniętego ekstraktu ze skórek mandarynek z wyspy Jeju, wzbogacony witaminą C, by uzupełnić suchą skórę czystą wilgocią". Chyba przetłumaczyłam zbyt dokładnie, ale wiadomo o co chodzi. Przeznaczony do suchej skóry, ma nawilżyć, odświeżyć, a zawartość witaminy C, która jest silnym oksydantem, ma ją odmłodzić i dodać blasku.

SKŁAD: Citrus unshiu peel extract - 85,48%, alcohol, propanediol, dipropylene glycol, ascorbyl glucoside- 0,01%, PEG-60 hydrogenated castor oil, octyldodeceth - 16, phenoxyethanol, fragrance.

    Podstawą składu jest wyciąg ze skórek mandarynek. Pewnym dyskusyjnym składnikiem może być alkohol, jednak w tej formie służy on jako rozpuszczalnik niektórych składników, by łączyły się ze sobą i tworzyły jednolitą konsystencję. Ascorbyl Glucoside to forma witaminy C. Skład nie za długi, a moją uwagę przykuł przede wszystkim pierwszy składnik - woda roślinna, która z powodzeniem zastępuje zwykłą wodę. 

Butelka jest z twardego, półprzezroczystego plastiku, o świeżym, pomarańczowym kolorze. Pojemność to 200 ml, czyli standard, jeżeli chodzi o tonery. Płyn jest przezroczysty, troszkę gęstszy niż zwykła woda. A jeżeli chodzi o zapach....
No cóż, nasuwa mi się tylko jedno słowo: fenomenalny!! Świeże mandarynki, słońce, wiosna, lato, południe Europy w jednym!! 
Nie wiem, jak udało się to firmie, ale to najpiękniejszy zapach mandarynek, jaki do tej pory czułam w kosmetykach.

 
A działanie?

Toniku używam zawsze w porannej formule dbania o skórę twarzy, na spółkę z żelem z COSRX. Jest to świetny sposób na obudzenie się i orzeźwienie twarzy, ponieważ tonik właśnie ma taki zapach - mega orzeźwiający, co sprawia, że naprawdę chce mi się wstać i od rana zrobić ogromną ilość rzeczy, a przede wszystkim być aktywnym.
Nie okryłam jeszcze jego cudownie wybielającego działania, ale też nie taki miałam cel, kupując go. Zresztą, używam dopiero od dwóch tygodni i to tylko w porannej formule, więc tego nie oczekuję. Ale za to mimo alkoholu w składzie, wcale nie zauważyłam, żeby wysuszał, wręcz przeciwnie, moja skóra czuje się bardziej nawilżona. Nie mam też dodatkowych niespodzianek w formie zapychania, o co przy mojej mieszanej cerze raczej nietrudno.

Jest to genialny w swej prostocie kosmetyk, po który sięgam z ochotą. Sprawia również, że chciałabym wypróbować inne kosmetyki z tej serii. 
A Wy co o nim sądzicie?
 

Brak komentarzy: